Nareszcie mamy grudzień. Przed nami najbardziej magiczny miesiąc w roku. Długie wieczory spędzane pod kocem, z pierniczkiem w jednej dłoni i kubkiem kakao w drugiej. Czas planowania wigilijnego menu, przedświątecznej krzątaniny, odpuszczania i tworzenia planów na nadchodzące miesiące. I dla mnie również, od tego roku, jest to czas wysyłania kartek świątecznych. Po latach odwlekania, najwyższa pora zapoczątkować w naszej małej rodzince nową tradycję – będziemy wysyłać pocztówki z życzeniami, o! Żadne tam gotowe smsy, ani tym bardziej wysyłane masowo filmiki z reniferem. Tylko najprawdziwsze kartki świąteczne.
Zwyczaj wysyłania kartek był obecny w mojej rodzinie od kiedy pamiętam. Co roku na dwa tygodnie przed świętami, siadaliśmy wspólnie przy dużym stole. Wtedy dziadek wyciągał z szafy stary, pachnący wspomnieniami, skórzany notes, w którym zapisane były adresy rodziny i znajomych. Pocztówki przygotowane, czekały w szafie na swoją kolej. Znaczki kupione. Ja, jak na małą Zosię Samosię przystało, uparcie oferowałam się, żeby wypisać wszystkie. Czułam, że tymi życzeniami, przyczyniam się do tego, że ktoś się uśmiechnie. Że komuś sprawię radość. I tę samą radość chciałabym dawać dzisiaj.
Odeszliśmy od tej pięknej tradycji. Chyba z braku czasu. A może i z braku chęci, nie wiem. Wiem jednak, że gotowy wierszyk, nawet najzabawniejszy na świecie, a wysyłany do wszystkich jak leci, nie ma takiego przesłania, jak ręcznie wypisana kartka. Z najprostszym chociażby „Wesołych świąt”.
A Wy, wysyłacie? Jeśli tak, chodźcie, mam coś, co może Wam się spodobać.