Doczekałam się. W tym roku jakoś tak późno zorientowałam się, że już jest. Gdy liście zaczęły zmieniać kolory, dni nagle zrobiły się krótsze, a i temperatura wyraźnie zasugerowała, że czas wyciągnąć cieplejsze ubrania z dna szafy. Jesień. Moja ulubiona. I choć lubię każdą porę roku, jesień jest mi jakoś szczególnie bliska. Jesienią mam urodziny, jesienią braliśmy ślub. I.. właśnie, jesienią urodził się Maksymilian.
Dla mnie jesień to przede wszystkim ta część roku, kiedy czas magicznie zwalnia. Tak jakby ktoś dodał kilka godzin do mojej doby. I zamiast narzekać, że gorące, słoneczne dni dopiero za rok, siadam z notesem i planuję, jak najlepiej wykorzystać najbliższe miesiące. Przecież końcówka roku to najlepszy moment, żeby przypomnieć sobie o celach, jakie postawiliśmy przed sobą w styczniu. I dać sobie jeszcze szansę na ich realizację przed nowym rokiem. Mamy wreszcie czas, żeby nadrobić serialowe zaległości i wyciągnąć z pudeł zakurzone planszówki, które doczekały się na swoją kolej.
A co zrobić, żeby sobie tą jesień jeszcze bardziej umilić?
Wieczory z książką
W ostatnich miesiącach na czytanie poświęcałam dużo mniej czasu, niż bym chciała. Zwykle było to kilka stron przelotem, podczas drzemki Maksia, albo nieco więcej tuż przed pójściem spać. Wiem, że w dużej mierze ten zastój książkowy spowodowany był serią trudnych momentów, ale nie ma co ściemniać – również dość wątpliwą organizacją ostatnimi czasy.
Jednak nadszedł w końcu ten czas, kiedy o 19 jest już ciemno. To moment, kiedy moje dziecko prawdopodobnie właśnie zasnęło, albo zaraz pójdzie spać, a ja mogę wreszcie zapalić świece, zaparzyć herbatę i zanurzyć się w lekturze. I wówczas nie ma mnie dla nikogo. Czytać uwielbiam i robię to, kiedy tylko mam taką możliwość. Nawet jeśli to jedynie kilka zdań. A jednak jesienią i zimą to czytanie staje się takim pięknym, codziennym rytuałem, którego pilnuję szczególnie.
W planach mam przerobienie najnowszej książki Edyty Zając Rodzic najlepszy pod słońcem, o której pisałam już w poście o najlepszych książkach dla rodziców. Na stosiku obok łóżka czeka również Finansowy ninja Michała Szafrańskiego i pozytywnie nastrajająca Suma drobnych radości Agi z bloga Mrs. Polka Dot. Pora wreszcie nadrobić zaległości rozwojowe, bo trochę się tego nazbierało.
Domowe seanse
Gdy czasu wieczorami przybywa, a w telewizji można liczyć jedynie na powtórki, zdecydowanie jest to pora, żeby przypomnieć sobie o filmowych/serialowych ulubieńcach. Seriale nareszcie wróciły po długo wyczekiwanej, wakacyjnej przerwie, więc i u nas dalej śledzenie losów ulubionych bohaterów. W planach odkładany przez wiele miesięcy maraton z Przyjaciółmi i oczywiście niezastąpiona w długie, deszczowe wieczory – Bridget Jones. Do tego kakao, ciepły koc, świece i mój poziom hygge natychmiast wzrasta o sto punktów.
Kubek kakao
Punkt obowiązkowy. Niekoniecznie z piankami, za to koniecznie w największym kubku. Kakao to dla mnie jesienno – zimowy napój bogów, bez którego nie wyobrażam sobie funkcjonować, gdy temperatury za oknem zmuszają nas do warstwowych stylizacji.
Zamiennie z kakao, obowiązkowo herbata z imbirem, cytryną i miodem. Nic tak skutecznie nie rozgrzewa po powrocie z długiego, jesiennego spaceru.
Świece, świeczki, tealighty
Świece jesienią zapalam niemal każdego dnia. To chyba mój najważniejszy jesienny umilacz. Lubię, jak otulają pomieszczenie ciepłym światłem i tworzą przy tym niesamowity klimat. Dodatkowo, jeśli decydujemy się na te zapachowe, w bonusie, oprócz cudownego światła, po mieszkaniu rozchodzi się równie piękny zapach.
________________________________________________________
Nastrojowa muzyka
Uwielbiam, gdy dźwięki z głośników wypełniają przestrzeń, w jakiej się znajduję. O tej porze roku, latynoskie rytmy ustępują miejsca nieco bardziej nastrojowym nutom. U nas październik jest miesiącem odkrywania muzyki (koniecznie zobacz listy przeżyć u Edyty Zając), ale jak zwykle nie mogliśmy zdecydować się na konkretnego wykonawcę. Zatem tegoroczna jesień to u nas Norah Jones, John Mayer i oczywiście klasycznie – jazz. Absolutnie nie mogę się już doczekać, aż nadejdzie czas na świąteczne playlisty.
Planszówki
Po lecie odkurzamy naszą małą kolekcję. To świetny sposób, by rodzinnie spędzić czas, bez ciągłego sprawdzania co słychać w mediach społecznościowych. Zwykle planszówki pochłaniają nas na cały wieczór, więc dobrze jest zawczasu zaopatrzyć się w zestaw przekąsek. Żeby nie było, że nie ostrzegałam.
Domowe SPA
Kiedy, jak nie teraz, mamy o siebie zadbać? Jesień to doskonały czas na wdrożenie planu domowej pielęgnacji. Gdy dziecko śpi, a mąż rozgrywa kolejny meczyk, ja najchętniej włączam ulubioną muzykę i zamykam się w łazience. Zapas maseczek z zielonej glinki czeka w szafce. Do tego kawowy peeling z cynamonem i pięknie pachnący żel pod prysznic z Yope. Dla mnie tak brzmi wieczór idealny, po całym dniu spędzonym z małą przylepą, nieodstępującą mnie na krok. Tak brzmi całkiem niezły plan na tegoroczną jesień.
Jesienne dekoracje
Z racji częstych przeprowadzek, jeszcze nie zdążyliśmy się dorobić sezonowych ozdób. Ale w sumie to żaden problem. Żeby poczuć jesienną atmosferę w mieszkaniu wystarczy niewiele. Może to być bukiet z kolorowych liści, dynia, doniczka z wrzosem czy po prostu duża ilość świeczek. W poszukiwaniu inspiracji jak zwykle odsyłam Cię na Pinterest. Tam znajdziesz masę pomysłów na jesienne dekoracje, które można wykonać własnoręcznie w kilka minut.
Jesienne migawki
Z miesiąca na miesiąc w planerze przesuwa mi się jeden ważny dla mnie punkt – wrócić do dokumentowania codzienności na zdjęciach. Jesień jest tak fotogeniczna, że nie sposób powstrzymać się przed robieniem zdjęć zarówno na zewnątrz, jak i w mieszkaniach. Te wszystkie ciepłe kapcie z uszami, piękne kubki z herbatą i niespieszne rodzinne śniadania zdecydowanie zasługują na swoje kadry. A dla mnie jest to dodatkowo sposób, żeby ćwiczyć robienie coraz to lepszych zdjęć. W końcu praktyka czyni mistrza, prawda?
Próbowanie nowych przepisów
Z jakimi smakami kojarzysz jesień? Czy u Ciebie też jest to głównie zupa krem z dyni i szarlotka (u nas wyłącznie ta). A przecież jest tyle innych fantastycznych przepisów! Ja już wiem, że w przyszłym tygodniu będziemy zajadać się domowymi cinnamon rollsami, a jeszcze w ten weekend na obiad zamierzam przygotować pierwsze w moim życiu curry z dynią i soczewicą. I jestem pewna, że to będzie pyszna jesień.
__________________________________________________
Nie mogę się doczekać tegorocznej jesieni z tego względu, że powoli realizuję swój największy plan, o którym już niebawem wszystko Wam napiszę. Na blogu zadzieje się więcej, tfu! jeśli po raz kolejny życie nie będzie próbowało mi zburzyć koncepcji. Ostatnio też bardzo dużo pracuję nad właściwą organizacją. Po urodzeniu dziecka potrzebuję cały system zbudować od nowa. Co dotarło do mnie stosunkowo niedawno i generowało jedynie niepotrzebne wyrzuty sumienia i ogromną presję. Wróciłam też do mojej życiowej akcji rozwojowej, dzięki czemu znowu czuję, że jestem na właściwym torze.
Przede mną stoi wielki kubek gorącego kakao, na sofie czeka gruby, ciepły koc, a w planach kolejne odcinki Przyjaciół. Czuję, że nadchodzi dobry czas. A jakie Ty masz sposoby na jesienne niechcemisie? Co zaplanowałaś sobie na najbliższe miesiące? Podziel się w komentarzu.
4 komentarze
Ja również uwielbiam kakao! Jesień kojarzy mi się z rozgrzewającymi masażami.Mój ukochany to masaż gorącymi kamieniami, na który już wkrótce planuję się wybrać i wszystkich też zachęcam;)
Dziękuję za polecenie, masaż gorącymi kamieniami brzmi świetnie!
O to to to, tylko ja zaczęłam oglądać „pełną chatę”. Po latach oglądania przyjaciół przyszedł czas na „odświeżenie” (tak jakby, ponieważ był emitowany w czasach, kiedy na chleb mówiłam pep) innego familijnego serialu i nie jestem zawiedziona ani trochę. Zdazylo mi się nieprzyzwoicie zawyc ze smiechu i to nie raz! To jedna z tych rzeczy, na które patrzymy inaczej kiedy sami zostajemy rodzicami, jak „kevin sam w domu” czy „rodzina zastępcza”
Oo „Pełną chatę” kojarzę, choć chyba nigdy nie obejrzałam żadnego odcinka w całości. Czas nadrobić!